Wywiad tygodnia

366 maratonów

366 maratonów

Rozmowa z Ryszardem Kałaczyńskim, ultramaratończykiem z Wituni w powiecie sępoleńskim

 

Jest pan w trakcie realizacji projektu pobicia rekordu Guinnesa – przebiegnięcia 366 maratonów w 366 dni. Skąd wziął się pomysł?

 

Przygodę z bieganiem rozpocząłem wiele lat temu. Najpierw były maratony, potem ultramaratony, wreszcie rozgrywane w Gracji Spartathlony, gdzie trzeba przebiec ponad 270 kilometrów. Ciągle szukam nowych wyzwań, pragnę czegoś więcej. Kiedy realizowałem swój poprzedni projekt – indywidualny bieg przez Polskę, podczas którego w siedem dni przebiegłem 800 kilometrów z Zakopanego do Sopotu – miałem wiele czasu na przemyślenia. I właśnie wtedy postanowiłem, że zmierzę się takim oto wyzwaniem: przebiec 366 maratonów w 366 dni.

 

Rozmawialiśmy w niedzielę 1 marca z okazji 200. maratonu, czyli już po półmetku całego projektu. Kondycja dopisuje?

 

Nie narzekam. Kontuzje mnie – odpukać! – omijają, a prawdziwą motywacją i wsparciem do podejmowania wysiłku są kibice i sympatycy biegania. Formuła projektu 366 maratonów w 366 dni zakłada współuczestnictwo wszystkich chętnych biegaczy. Codziennie biegam po pętli na terenie gminy Więcbork, wokół mojej wsi Wituni. Biegamy po siedmiokilometrowej pętli i w zależności od chęci i sił fizycznych można ze mną przebiec od siedmiu kilometrów do maratonu włącznie. Muszę przyznać, że coraz więcej amatorów joggingu przyjeżdża by mi towarzyszyć, zjeżdżają z całej Polski. Była na przykład ekipa z Bełchatowa, nie brakuje też gości zagranicznych. To fajny gest solidarności i poparcia, dzięki takim ludziom nie miałem jeszcze chwili zwątpienia.

 

Pana walka z rekordem zaktywizowała społeczność lokalną, rodzina i sąsiedzi z Wituni pomagają prowadzić biuro biegu, nie brakuje osób z gminy Więcbork, które zaczęły biegać razem z panem.

 

Cieszę się z tego ogromnie. Ludzie chcą biegać, uprawiać jogging. To nie tylko moda mieszkańców dużych miast, ale także małych miejscowości. U nas na wsi ludzie mieli chęci, ale nie wiedzieli jak się do tego zabrać, może trochę się wstydzili. Trochę przetarłem im szlak, zainspirowałem. Są osoby z Wituni, które niedawno zaczęły ze  mną truchtać, a teraz już są w stanie przebiec maraton. Mam nadzieję, że ten zapał nie opadnie i nie skończy się z datą 15 sierpnia, kiedy przebiegnę ostatni, 366. maraton. Ten potencjał musimy wspólnie wykorzystać. Wierzę, że się to uda, skoro do biegania dał się namówić nawet burmistrz Więcborka pan Waldemar Kuszewski.

 

Korzystając z okazji chciałbym podziękować panu marszałkowi Piotrowi Całbeckiemu za ufundowanie nagrody, sprzętu sportowego, i docenienie mojego wysiłku. Zapraszam wszystkich aktywnych mieszkańców Kujawsko-Pomorskiego do wspólnego biegania.

 

 

Fot.: Łukasz Fijałkowski