Wywiad tygodnia

Zoja Giza, fot. Tomasz Czachorowski dla UMWKP
Zoja Giza, fot. Tomasz Czachorowski dla UMWKP

Pasja do muzyki

Rozmowa z Zoją Gizą, uczennicą Zespołu Szkół Muzycznych im. Artura Rubinsteina, stypendystką marszałka województwa

 

Zawsze chciałaś zostać muzykiem? Czy wiolonczela była miłością od pierwszego „usłyszenia”?

Muzyka w moim życiu znalazła się trochę przypadkiem, ale kiedy spoglądam wstecz na moje zainteresowania, wydaje mi się, że ta lub podobna ścieżka była nieunikniona. Zawsze coś nuciłam, śpiewałam; w domu leciała muzyka, chociaż niekoniecznie klasyczna. Mój brat zaczął grać na pianinie, dobrze mu szło i tak jakoś wylądował szkole muzycznej. Jako młodsza siostra oczywiście chciałam robić wszystko to, co on i poszłam w jego ślady. Idąc na tzw. drzwi otwarte do szkoły muzycznej chciałam grać na fortepianie. Ale z wiolonczelą było właśnie tak jak w pytaniu – usłyszałam i tak mi się spodobało, że już nie było innej opcji, tylko na tym instrumencie chciałam grać. Nie wiem co mnie wtedy tak w niej zafascynowało, ale dwa razy ciągnęłam mamę z powrotem do wiolonczelowej salki, żeby posłuchać, przymierzyć się, potrzymać w rękach. Dobrze się stało, teraz nie wyobrażam sobie siebie jako pianistki.

 

Zoja Giza, fot. Tomasz Czachorowski dla UMWKP

 

Brałaś udział w wielu konkursach muzycznych, w których często zdobywasz liczące się nagrody. Które konkursy okazały się najważniejsze, który uważasz za swój największy sukces?

Na przestrzeni tych 8 lat z wiolonczelą brałam udział w wielu konkursach krajowych i zagranicznych, trudno je zliczyć. Najdumniejsza jestem z tych, które w jakiś sposób były dla mnie wyzwaniem, do których z jakiegoś powodu trudniej było mi się przygotować, tych z dużą konkurencją lub prestiżowym jury. Do dziś z podziwem patrzę na moje pierwsze osiągnięcia – na to, że byłam w stanie kompletnie zrelaksowana wyjść na scenę i zagrać. Szczególnie, że moją przygodę z wiolonczelą zaczęłam stosunkowo późno, bo w trzeciej klasie podstawówki, przez co często konkurowałam z dziećmi, które grały już parę lat dłużej. Małej mnie to w ogóle nie ruszało, uwielbiałam wyzwania i chyba to mi zostało.

Z moich niedawnych osiągnięć pierwszy na myśl przychodzi mi słowacki konkurs „Talents for Europe”. Były to moje pierwsze dwuetapowe zmagania, stanęłam na najwyższym miejscu podium. Kolejne bardzo ważne dla mnie międzynarodowe konkursy odbyły się w Pradze, Atenach, Moskwie i w Belgradzie, gdzie zdobyłam najwyższą punktację, zdobyłam pierwsze nagrody. Jeśli chodzi o sukcesy krajowe, zdobyłam Grand Prix na Ogólnopolskich Konfrontacjach Wiolonczelowych im. Zdzisławy Wojciechowskiej, podobnie na IV Ogólnopolskim Turnieju Wiolonczeli i Kontrabasu. Zwycięstwo w 2017 i 2019 roku wspominam także na Ogólnopolskim Konkursie Bachowskim im. S. Hajzera w Zielonej Górze, dzięki czemu zagrałam w Filharmonii Zielonogórskiej. Za sukces uważam także swój pierwszy występ konkursowy po długiej, pandemicznej przerwie podczas Ogólnopolskiego Konkursu Wiolonczelowego w Sochaczewie. Przed wyjściem na scenę nogi miałam jak z waty, jeszcze nigdy wcześniej nie towarzyszył mi chyba tak wielki stres. Ale jestem dumna, że wyszłam, zagrałam od początku do końca, dałam z siebie wszystko, a po chwili termy już grało się cudownie. Jest mi trudno spośród wszystkich zawodów i konkursów wybrać ten najlepszy, najważniejszy.

 

Co jest najtrudniejsze w karierze muzycznej?

Myślę, że najważniejszym jest znaleźć odpowiedni balans w tych dwóch światach – wiolonczeli i zajęć szkolnych. Oprócz tego nie można zapominać o czasie przeznaczonym na rozrywkę i życie towarzyskie. Nie można poświęcić się tylko jednemu zadaniu. Potrafi to być naprawdę przewrotne, wystarczy zbyt zaangażować się lub zaniedbać jeden z tych członów. Wtedy zaczynam się stresować, że coś się zaniedbuje, pogarsza się nastrój, następnie motywacja. Staram się więc połączyć te różne aspekty. Czasami jedne plany nakładają się na drugie, jestem zabiegana, całe dnie spędzam w szkole. Mimo to uwielbiam kiedy wiele się dzieje, jest mi to bardzo potrzebne. Co prawda mogłabym nie grać w zespołach, nie brać na siebie dodatkowych zajęć, tylko od razu po lekcjach wracać do domu i ćwiczyć swoje solowe materiały. Jednak cieszę się, że mogę spędzać w ten sposób czas z przyjaciółmi – osobami, które bardzo cenię – i przy okazji uczyć się nowych rzeczy. Wpływa to też na moją późniejszą grę, więcej emocji mogę przekazać słuchaczom, jeżeli moja rzeczywistość jest ciekawa i kolorowa.

 

Zoja Giza, fot. Tomasz Czachorowski dla UMWKP

 

Skąd bierzesz determinację?

Ćwiczę 4-6 godzin dziennie, a czasem nawet więcej, w zależności od możliwości. Brak determinacji do ćwiczeń jest problemem, z którym trudzą się chyba wszyscy muzycy i jest to o tyle uciążliwe, że trzeba nad sobą pracować codziennie. Wystarczy jeden dzień bez ćwiczeń i już jest to odczuwalne w palcach. Po wielu latach regularność staje się nawykiem, jednak zdarzają się gorsze okresy i momenty, kiedy chciałoby się zamknąć w pokoju na tydzień. Istotna jest także umiejętność konkurowania z innymi jednocześnie nie nie zapominając, co dla nas w graniu na instrumencie jest najważniejsze. Dla jednych ciągły „oddech na karku” jest motywujący, dla innych wręcz odwrotnie.

Moja wrodzona upartość pchała mnie od zawsze do ciężkiej pracy – uwielbiam udowadniać sobie, że mogę coś zrobić lepiej, dokładniej, ładniej. Najefektywniej pracuję przed konkursami w mocnych momentach motywacji, a potem mam też krótkie okresy lenistwa, kiedy wszystko przychodzi z ogromnym wysiłkiem i zajmuje więcej czasu. W takich momentach przypominam sobie dlaczego w ogóle gram – bo to właśnie kocham i nie chciałabym robić nic innego. Łączę to z fantazjami o wielkich scenach i profesjonalnych orkiestrach. Wtedy jest mi łatwiej usiąść do tej siódmej godziny ćwiczeń, nawet jeśli nadszedł czas na czyszczenie oktaw.

 

Jakiej muzyki słuchasz w wolnym czasie? Jest to muzyka klasyczna, czy jesteś otwarta na inne gatunki muzyczne?

Śmieję się czasem z mojego niezdecydowania – zakładam słuchawki i nie wiem co puścić: playlistę z kwartetami Szostakowicza, nagranie broadwayowskiego musicalu czy spokojniejszy indie pop. Czasem mam nastrój na rock and rolla lat 60. i 70., innym razem jest to nowoczesny alternatywny indie albo punk rock. Co do gatunków muzycznych – wystarczy, że coś mnie przyciągnie. Niektóre utwory porywają mnie od pierwszego przesłuchania, inne dopiero po przeanalizowaniu tekstu i wsłuchaniu się w warstwę instrumentalną. Muzyka klasyczna jest ze mną zawsze, głównie dzięki ogromnemu zróżnicowaniu epok, gatunków i składów instrumentalnych. Moje wybory są zależne od nastroju, pogody, osoby, z którą rozmawiałam albo książki, którą czytałam. Moją ostatnią obsesją jest David Bowie.

 

Zoja Giza, fot. Tomasz Czachorowski dla UMWKP

 

Jakie cele stawiasz sobie w najbliższym czasie?

Staram się nie sięgać zbyt daleko w przyszłość – nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć i pokrzyżować nasze plany. Wolę skupiać się na teraźniejszości, czyli na tym jak i ile ćwiczę, bo wiem już z doświadczenia, że tylko to przyniesie szczęśliwe rezultaty.

 

Jeśli chodzi jednak o najbliższe tygodnie, to mam przed sobą bardzo poważny konkurs Centrum Edukacji Artystycznej w Warszawie. Jest to konkurs dwuetapowy i wezmą w nim udział najbardziej utalentowani młodzi wiolonczeliści z całej Polski. Wymagany repertuar jest zróżnicowany i wymaga długich ćwiczeń. Sporym wyzwaniem jest dla mnie zachowanie koncentracji podczas grania wszystkich pozycji, są z różnych epok. Do każdego utworu trzeba inaczej się przygotować. Mimo tego już nie mogę się doczekać konfrontacji z tym wydarzeniem i z innymi świetnie grającymi wiolonczelistami. Zamierzam dać z siebie wszystko i zagrać najpiękniej jak potrafię.

 

Oprócz tego, mogę pochwalić się, że dostałam się do wakacyjnego międzynarodowego projektu orkiestrowego „Concertgebouworkest Young”. W sierpniu spędzę ponad dwa tygodnie w Holandii, grając w orkiestrze złożonej z najbardziej utalentowanych młodych instrumentalistów z różnych zakątków świata pod batutą hiszpańskiego dyrygenta – Gustavo Gimeno. Warsztaty uwieńczone zostaną dwoma koncertami – jednym w legendarnej sali Concertgebouw w Amsterdamie, drugim w Niemczech, w hamburskiej Filharmonii nad Łabą. Po zakończonym projekcie, będę mogła promować go jako ambasadorka. Nigdy nie brałam jeszcze udziału w projekcie takiego kalibru i jestem pewna, że będzie to dla mnie niesamowita przygoda.

 

Dalsza przyszłość to mniej plany, a bardziej marzenia – studia za granicą, może Stany Zjednoczone albo Francja… Potem, jeśli dobrze pójdzie – wielkie sale koncertowe pełne ludzi, których łączy to co dla mnie najważniejsze, czyli pasja do muzyki.

 

20 maja 2022 r.