Wywiad tygodnia

Fot. z archiwum Jerzego Grochulskiego

Ład w przestrzeni i domy marzeń

Rozmowa z Jerzym Grochulskim, architektem i urbanistą, prezesem Stowarzyszenia Architektów Polskich w latach 2006-2012

 
Mimo rozlicznych zajęć zgodził się pan przewodniczyć sądowi konkursowemu w niedawno rozstrzygniętym pierwszym konkursie architektonicznym, zorganizowanym przez marszałkowską administrację województwa kujawsko-pomorskiego. Dlaczego uznał to pan za rzecz tak istotną?

 

Ład w przestrzeni w której funkcjonujemy jest kwestią niedocenianą, bowiem wieloletnie zapóźnienia w troskliwym zagospodarowaniu przestrzeni powodowały, iż przyzwyczailiśmy się do nieporządku który nas otacza, a który tak dalece różni nasz kraj od krajów zachodniej Europy. Działania które zmierzają do poprawy tej sytuacji wydają się być z tej perspektywy niezwykle ważne.

 

Konkursy o podobnej tematyce zdarzały się już w naszym kraju i przynosiły zazwyczaj zauważalną poprawę, bowiem efekty tych rywalizacji, polegające na prezentacji najlepszych rozwiązań projektowych szerszemu kręgowi odbiorców, powodowały, że powszechne wyobrażenie na temat tego co ważne w projektowaniu domu ulegało przeobrażeniu, poprawie. W konsekwencji powstawały okoliczności sprzyjające temu, aby nowe inwestycje w zakresie budownictwa jednorodzinnego były krokiem w kierunku polepszania polskiej przestrzeni. Ten konkurs, odwołujący się do tradycji, a więc dziedzictwa kulturowego, i do wartości krajobrazu otwartego, jest jednym z takich ważnych działań z perspektywy osiągnięcia dobrego materiału edukacyjnego. Każdy kto stanie po stronie tych działań, zmierzających do polepszenia wizerunku przestrzeni naszego kraju, zrobi krok w dobrym kierunku.

 

Drugim równie ważnym powodem jest to, że dostrzegam w konkursach architektonicznych najlepszy sposób poszukiwania rozwiązań mogących być podstawą późniejszych działań inwestycyjnych.

 

Fot. z archiwum Jerzego Grochulskiego

 

Jak pan ocenia materiały które na konkurs wpłynęły? 

 

Muszę podkreślić, że byliśmy mile zaskoczeni dużą liczbą aplikacji konkursowych. Bardzo wysoki poziom wielu z tych prac ucieszył nas niezwykle, bowiem dostaliśmy – a konsekwencji tak naprawdę ludzie dostali – materiał niezwykle wartościowy, pozwalający budować [właściwe] wyobrażenia o tym jak powinien wyglądać dom powstający w obszarach otwartego krajobrazu, na wsiach czy w obszarach podmiejskich. Bogaty materiał pokazuje, że myślenie o polskim modelu domu jednorodzinnego może czerpać z tradycji i być jej twórczą interpretacją, posługując się współczesnymi rozwiązaniami technicznymi i technologicznymi, również w dziedzinie energooszczędności i systemów gospodarowania energią.     

 

Co pan sądzi o tym co dzieje się w naszym kraju w dziedzinie architektury i projektowania przestrzeni?

 

Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, bo generalizowanie jest zawsze uproszczeniem. Myślę, że najlepszą recenzją stanu w jakim znalazła się polska architektura są tegoroczne nominacje w konkursie Miesa van der Rohe. To jest konkurs o rozpoznawalnej marce w Europie, a nawet szerzej, w świecie.  I o ile w wielu uprzednich edycjach polskie projekty niekoniecznie były dostrzegane w fazie finałowej, choć dostawały się do grupy zauważanych, to w tym roku aż trzy zostały wskazane przez jury tego konkursu jako ważne. To recenzja niezależnych sędziów, widzących architekturę poszczególnych krajów w perspektywie europejskiej, więc skłania do refleksji, że z polską architekturą dzieje się coraz lepiej.

 

Oczywiście, cierpimy wszyscy z powodu dosyć dużego bałaganu urbanistycznego będącego skutkiem niekontrolowanej ekspansji inwestycyjnej poza obszary miejskie. Widząc kawałek terenu który nadaje się do zabudowy bardzo chętnie korzystamy z takiej okazji, nie zastanawiając się nad konsekwencjami tego rodzaju działań inwestycyjnych w postaci niedostatku infrastrukturalnego, zwłaszcza jeśli chodzi o infrastrukturę techniczną, ale również  i społeczną. Powstające w pięknych miejscach pojedyncze budynki, czasami zespoły zabudowy, często generują problemy organizacji na przykład dostępu do obiektów oświaty czy służby zdrowia.

 

Pięknie jest podróżować przez kraje, gdzie skupiska zabudowy są skupiskami budynków wywodzących się właśnie z tradycji, a z kolei obok nich spotykamy przestrzenie zupełnie otwarte, pozwalające cieszyć się krajobrazem. Polska jest pięknym krajem i nieroztropne degradowanie jakości przestrzeni poprzez przypadkowe lokalizowanie obiektów kubaturowych powoduje, że czasami nie mamy pełnej satysfakcji jadąc przez kraj i widząc krajobraz upstrzony (przepraszam za to uproszczenie) budynkami o różnej kondycji estetycznej. Wdaje się, że debata na ten temat i działania w sferze edukacji społecznej pozwolą na powolne eliminowanie z przestrzeni tych przypadkowo rozrzuconych i nie zawsze najpiękniejszych obiektów i zastępowanie ich budynkami, które będą się w sposób bardzo kategoryczny, ale jednocześnie twórczy i współczesny, odnosiły do dziedzictwa kulturowego, a ich lokalizacja będzie podyktowana analizami, jakie zwykle towarzyszą projektowaniu urbanistycznemu, czy wręcz planowaniu.

 

Fot. z archiwum Jerzego Grochulskiego

 

Dlaczego jakość architektury i to co nazywamy ładem przestrzennym mają znaczenie?

 

Przez wiele lat byliśmy przyzwyczajani do bylejakości przestrzeni – i przez to straciliśmy nieco wrażliwość.

 

To w jakim entourage’u żyjemy decyduje często o tym, jak dobrzy możemy być dla innych ludzi. To jest być może taki komentarz który ma swoje źródło w bardzo emocjonalnym widzeniu przestrzeni. Niemniej jednak zwykle otoczeni pięknymi przedmiotami stajemy się lepsi. To samo można powiedzieć powiększając skalę – odnosząc się do architektury czy szerzej, do układów przestrzennych. Żyjąc w przestrzeni nasyconej pięknymi obiektami, uporządkowanej próbujemy odnaleźć porządek wewnętrzy, a przez to stawać się w swoich działaniach emocjonalnie zrównoważeni, z tendencją do dążenia do coraz piękniejszych decyzji wyznaczających nasze codzienne zachowanie. Może to trochę nazbyt poetyckie co mówię, ale tak to postrzegam, tak czuję. W sytuacji kiedy otacza nas brzydota i brak porządku stajemy się bardziej agresywni, bo chcemy odrzucić ten trudno akceptowalny świat zewnętrzny. Stajemy się przez to dużo bardziej negatywnie nastawieni do kontaktu z drugim człowiekiem. W takiej przestrzeni trudno budować relacje międzyludzkie, które stanowią przecież o tym, że z indywidualności stajemy się zbiorowością uznającą uzgodniony porządek, czyli społecznością dążącą do osiągnięcia celów służących perspektywie przyszłości, kolejnym pokoleniom. Ład, uporządkowanie czynią po prostu okazję do tego, żeby lepiej organizować swoje indywidualne i społeczne życie.

 

Pana dom marzeń?   

 

Dom w którym nie ma ścian, a jest tylko niezmącony krajobraz. Jest to oczywiście teza którą trudno odnieść do wcześniejszej wypowiedzi i jeszcze trudniej w rzeczywistości zrealizować. Ale tak zupełnie poważnie, to są ślady starych siedlisk czy też nie do końca jeszcze zdegradowanych technicznie obiektów, które znajdują się w takim właśnie bardzo pięknym polskim krajobrazie. I moim marzeniem jest, żeby doświadczać tego krajobrazu w jego możliwie nieskażonej formie. Oczywiście chciałoby się, żeby dom był dobrze wyposażony technicznie, aby to co jest osią wielu współcześnie toczących się debat o oszczędności energii było też realizowane w takim obiekcie, to znaczy żeby nie trzeba było na funkcjonowanie w tym domu zużywać tych zasobów, które są zasobami nieodnawialnymi albo trudno odnawialnymi. Energia która jest w przyrodzie wystarcza, by zaspokajać nasze codzienne życiowe potrzeby. Umiejętne jej użycie, przekształcenie, przetworzenie stwarza okazję do tego, żeby właśnie w takim domu funkcjonować – blisko przyrody, nie czerpiąc z niej nazbyt wiele, a stając się niejako jej fragmentem.  

 

Myślę, że rodzina jest konieczną składową systemu w którym funkcjonujemy, a także inni ludzie, struktury społeczne – żeby odnajdywać istotę człowieczeństwa, którą ja widzę w funkcjonowaniu razem z innymi. 

 

Fot. z archiwum Jerzego Grochulskiego