Wywiad tygodnia

Karolina Sałdecka-Kielak, fot. Andrzej Goiński
Karolina Sałdecka-Kielak, fot. Andrzej Goiński

Kobieta i literatura

Rozmowa z Karoliną Sałdecką-Kielak, polonistką i filolożką romańską, doktor nauk humanistycznych, wykładowczynią akademicką, pisarką, tegoroczną stypendystką artystyczną marszałka województwa

 

W pani dorobku naukowym wyraźnie wyróżnia się nurt dociekań dotyczących literackich wizerunków kobiet. Co w nich interesującego? Co mówią takie przedstawienia o epokach i społecznościach?

 

Moją pracę doktorską poświęciłam zagadnieniu kobiety w literaturze polskiego socrealizmu. Był to temat dotąd szczegółowo niezbadany, przez co intrygujący. Socrealistyczne wizerunki kobiet, te literackie, zaprzeczają zupełnie wizji kreowanej przez ówczesną propagandę. Mam na myśli wizję kobiety wyemancypowanej, spełnionej, wykształconej, decydującej o własnym losie, wykonującej wymarzony zawód. To wszystko można włożyć między bajki. Okazuje się bowiem, że socrealistyczna literatura sama obnaża niedoskonałości systemu, jego utopijność. Żeńskie wizerunki są groteskowe, ułomne – pozytywne bohaterki są zwykle opisywane jako nieskazitelne, heroiczne, a jednocześnie uzależnione od mężczyzn, stanowią nieistotny element męskiego świata. Bohaterki uznawane za wrogów klasowych są z kolei potępiane w czambuł, opisywane z pogardą. Sfera erotyczna w literaturze lat pięćdziesiątych nie istnieje, a raczej istnieje tylko w założeniu, teorii. Nie można bowiem odciągać przodowników pracy od ich głównego zajęcia, tego żaden socrealistyczny autor nie chciał ryzykować. Jest to zatem literatura silnie mizoginiczna. (…)

 

Warto zwrócić uwagę na to, że powieści, w których porusza się kwestię kobiecej godności, sytuacji ekonomicznej, mentalności pojawiają się na gruncie polskim stosunkowo wcześnie. Wystarczy wspomnieć „Kaśkę Kariatydę” Gabrieli Zapolskiej, utwory Ireny Krzywickiej, Zofii Nałkowskiej, Poli Gojawiczyńskiej, etc. Warto zwrócić uwagę także na powieści najnowsze, a w nich na psychologiczno-społeczne przyczyny cierpienia czy upadku kobiet, ale też na ich wyzwalanie się z konwencji, narzuconych ról (tutaj istotne są powieści Joanny Bator, Ingi Iwasiów, Sylwii Chutnik, Grażyny Plebanek, Anny Janko, Marty Dzido, Justyny Bargielskiej). Ta literatura ma ogromne znaczenie, ukazuje pewne zjawiska, zastanawia, zmienia i kształtuje świadomość, myślenie o kobietach.

 

Karolina Sałdecka-Kielak, fot.Andrzej Goinski

Karolina Sałdecka-Kielak, fot. Andrzej Goiński

 

We współczesnej polskiej literaturze jest w ostatnim czasie sporo odnoszących sukcesy młodych kobiet. Która z niech jest pani szczególnie bliska? Czego pani sama szuka jako tworzywa do literatury?

 

Mam swoje literackie faworytki. Z polskich autorek wymienię Joannę Mueller, Ingę Iwasiów, Annę Janko, Magdalenę Tulli, Grażynę Plebanek. To poetki i pisarki, które warto znać, warto czytać. Gdyby nie ich obecność, pewnie inaczej myślałabym o kobiecości. W zasadzie najwięcej zmieniło się w mojej świadomości po przeczytaniu prozatorskiego debiutu Anny Janko, „Dziewczynka z zapałkami”. To poruszający utwór o wyznaczaniu granic kobiecej wolności, o samej walce z uwięzieniem w pewnych konwencjach… Podobnie zachwyciła mnie proza Ingi Iwasiów – tutaj najwyżej cenię powieść „Bambino” oraz wydaną w tym roku „Pięćdziesiątkę”.

 

W moim przypadku tworzywem literackim są ludzie i ich historie. Zbieram je, kolekcjonuję. Uwielbiam obserwować i słuchać. Jestem wyczulona na słowa, nawet pojedyncze zdania zasłyszane gdzieś w dworcowym przejściu, w sklepie, na przystanku potrafią zainspirować mnie do napisania tekstu. W tomiku „Na własne oczy” takich historii jest kilkanaście, powracają też w ostatnio wydanym zbiorze wierszy „Psi blues” (marzec 2016). To zdarzenia, które zmuszają do przemyśleń, nie powinny pozostawiać czytelnika obojętnym. Niekiedy są brutalne, gorzkie, naturalistyczne wręcz; szokują, dziwią, ale wszystkie łączy autentyzm. Wszystkie są historiami zasłyszanymi, wydarzyły się niejako blisko mnie. To dla mnie najważniejsze doświadczenie.

 

Karolina Sałdecka-Kielak, fot.Andrzej Goinski

Karolina Sałdecka-Kielak, fot. Andrzej Goiński

 

Jest pani młodą mamą. Jak to wpływa na postrzegania świata przez panią jako pisarkę i felietonistkę?

 

Macierzyństwo zmieniło we mnie bardzo wiele, a zwłaszcza te kwestie, co do których zarzekałam się, że są niezmienne. (…) Kobieta-matka to dla mnie jednak nadal niezbadany aspekt, którego z pewnością nie porzucę. Mimo że w polskiej literaturze coraz wyraźniejszy staje się nurt uwzględniający kobiece relacje rodzinne, to temat ten pozostaje cały czas niewyczerpany. Jest ważny. O tyle istotny, że mnóstwo domowych historii powtarza się – są te szczęśliwe i te mniej udane. Warto tutaj podkreślić znaczenie pozytywnych relacji pomiędzy kobiecymi pokoleniami. Kiedy ich nie ma, są niepełne, z jakichś powodów zaniknęły w danej rodzinie, ten brak będzie później widoczny w życiu kolejnych pokoleń. Nie ma co ukrywać – zwłaszcza relacje pomiędzy matką a córką są ogromnie ważne, a w wielu domach istnieją one niejednokrotnie w jakiejś zawiłej, skomplikowanej formie. Albo niepełne, albo – jak to się mówi – toksyczne, albo mają jeszcze inny, o wiele bardziej pokręcony status, niekiedy przekazywany samoistnie i w sposób nieuświadomiony z pokolenia na pokolenie. Sama chciałabym, żeby moja córka za kilkanaście lat mogła stwierdzić, że posiada solidne zaplecze emocjonalnego bezpieczeństwa, że nie boi się wejść w dorosłe życie i że widzi w tym trochę naszej wspólnej „roboty”. (…)

           

Czego dotyczy projekt, na który uzyskała pani stypendium marszałka województwa?

 

Mój najnowszy projekt to powieść o roboczym jeszcze tytule „Zdarzyło się tutaj”. Planowana powieść przedstawia współczesne polskie, bydgosko-toruńskie realia, ale także obejmuje perspektywę wspomnieniową – lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte jako tło dla wydarzeń związanych z dorastaniem dwojga bohaterów. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów. Na pewno jednak pojawią się wątki takie, jak pierwsze fascynacje muzyką, grami komputerowymi, pierwsze miłości, sukcesy, podejmowane decyzje, nierzadko rozczarowania i nierzadko tragedie, a wszystko to na tle tętniących życiem miast nad Wisłą i Brdą – tak różnych, lecz jednocześnie bardzo do siebie zbliżonych i podobnych. Pojawią się też oczywiście wątki rodzinne, tożsamościowe, problematyka kobieca…(…)

 

 

8 lipca 2016 r.