Wywiad tygodnia

Fot. Mikołaj Kuras
Fot. Mikołaj Kuras

Nie zanudzić widza

Rozmowa z Kajetanem Pochylskim, filmowcem, doktorantem na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, tegorocznym stypendystą artystycznym marszałka województwa

 

Ma pan na swoim koncie dwa interesujące krótkie filmy dokumentalne, oba z sukcesem pokazywane na krajowych festiwalach krótkiego metrażu. Pierwszy z nich, „Przytrzymać światło”, zwraca uwagę pięknymi zdjęciami procesu tworzenia witrażu. Co jest dla Pana ważne w krótkiej formie filmowej?

 

Moje filmy były pokazywane na kilku ważnych festiwalach w Polsce, między innymi na Etiudzie & Anima w Krakowie i off Cinema w Poznaniu. Filmy, które realizuję, są krótkimi formami wypowiedzi, opartymi na wydarzeniach, miejscach, autentycznych ludziach. Takimi są „Przeniesienie”, „Spotkałem pewnego pana  – Agatka” oraz „Przytrzymać światło”. Inspiracją do stworzenia tego ostatniego obrazu były kolor i światło, samo rzemiosło, wykonywanie witrażu, jest tematem pobocznym. Kolor i światło trzeba opanować, przytrzymać, aby witraż mógł zaistnieć, wywołać w nas jakieś odczucia, zachwycić.

 

Fot. Mikołaj Kuras

 

Jeżeli chodzi o zdjęcia w tym filmie – realizowałem je pod okiem pana Piotra Lenara, autora zdjęć do filmów „Pitbull” i „Serce, Serduszko”. Nauczył mnie konsekwencji i ograniczania zbędnych środków, na przykład niepotrzebnych ruchów kamery. Film zrealizowany jest na prostych, statycznych ujęciach. Starałem się, aby plastyka tego obrazu nadawała mu niezwykłości. Ważną rolę odegrał mój ojciec, który wspomógł mnie występując w tym filmie.

 

W moich wypowiedziach ważną rolę odgrywa dźwięk. Staram się, aby współgrał z obrazem. W moich realizacjach zajmuje się nim Bartosz Jaworski, z którym rozumiemy się bez słów.

 

Zdecydowałem się na realizację filmów krótkometrażowych, trwających zaledwie kilka minut – może dlatego, że jestem trochę leniwy. Tak na serio – wydaje mi się, że nasza [ludzka] percepcja dość szybko się [w ostatnim czasie] zmienia. Kiedyś odbiorca był w stanie skupić się na znacznie dłużej. Realizacja formy długiej jest oczywiście bardziej skomplikowana. Wymaga większych nakładów pracy, czasu, no i, niestety, pieniędzy. Z tego względu w moim przypadku forma krótka wygrywa. I nie dlatego, że wymaga nakładu pracy, bo do każdego z moich filmów staram się przyłożyć.

 

Fot. Mikołaj Kuras

 

 

Poruszam się w obrębie filmu dokumentalnego, w którym tak naprawdę wszystko może się zdarzyć. Jadąc na zdjęcia nie mogę założyć, że mój bohater zachowa się tak czy tak. Zdarza się, że film idzie w zupełnie w innym kierunku niż ten, który założyłem na początku. Tak naprawdę to jest najciekawsze. Nie wiemy, jak będzie wyglądał efekt końcowy. W filmie fabularnym wszystko da się przewidzieć, zaplanować, wykreować. Nie mówię, że jest to prostsze. Można powiedzieć, że to film dokumentalny jest prostszy w realizacji, ponieważ mamy scenariusz, który napisało życie. Oczywiście tak nie jest. Każda forma rządzi się swoimi prawami. Ja staram się nie zanudzić widza.

 

Drugi pański obraz poznali w ubiegłym roku bywalcy festiwalu Tofifest. Jak znajduje pan tematy?

 

„Przeniesienie” to również film dokumentalny, choć tak naprawdę autentyczne w nim jest miejsce, nadwiślańska wieś Włęcz, która stała się dla mnie inspiracją. Sama historia jest fikcyjna, symboliczna. Opowiada o przemijaniu, o śladach naszej obecności, które po nas zostają. Duża wieś, która miała swoją szkołę, dom modlitwy, stała się totalnie zrujnowanym miejscem, a pozostałościami egzystencji człowieka są tu tak to naprawdę cmentarz, chata kantora i rozpadająca się na naszych oczach podczas kręcenia zdjęć chata chłopska. Widzimy ruiny wsi, która kiedyś dobrze się miała. To może czekać także współczesne miasta.

 

Film zrealizowaliśmy z grupą kolegów – Bartoszem Chodorowski, Marcinem Hotlosiem i Bartoszem Jaworskim. Udało się go dokończyć dzięki stypendium artystycznemu marszałka województwa kujawsko-pomorskiego w 2015 roku.

 

Jak jest z widownią takich filmów? Gdzie można na nie trafić?

 

Widownią takich filmów są głównie bywalcy festiwali filmowych, szeroka dystrybucja się komercyjnie nie opłaca. Ja sam próbuje organizować spotkania w kinach studyjnych, wysyłam swoje realizacje na polskie i międzynarodowe festiwale, umieszczam je też w sieci.

 

Fot. Mikołaj Kuras

 

 

Plany artystyczne?

 

Nie wybiegam nimi zbyt mocno do przodu. Obecnie jestem na etapie montażu nowego filmu, który powinien ukazać się w najbliższych miesiącach. Tematem jest charakterystyczny dla Kujaw dawny obrzęd ludowy, koza zapustna. Cały czas pracuję również nad filmem dokumentalnym, który będzie opowiadał o ostatnim kinie oświatowym w byłym województwie bydgoskim. Jego pracownikiem był mój dziadek. Z puli stypendiów artystycznych marszałka województwa 2017 dostałem fundusze na realizację filmu pod roboczym tytułem „Jeszcze kiedyś…”. Będzie to historia muzyka jazzowego.

 

3 kwietnia 2017 r.