Wywiad tygodnia

Sebastian Bytyń, fot. Łukasz Piecyk dla UMWKP

Bycie strażakiem to sposób na życie

Rozmowa z Sebastianem Bytyniem, prezesem OSP w Łubiance

 

W OSP służy prawie cała Pana rodzina. Skąd tradycje strażackie? Co sprawiło, że postanowił Pan działać społecznie w taki właśnie sposób?

 

W OSP Łubianka oprócz mnie służy jeszcze trzech moich braci, czwarty zawiesił działalność po przeprowadzce do Torunia, ale może jeszcze kiedyś wróci. Poza braćmi, członkami straży są także moi kuzyni oraz ich synowie. Swoje przygody ze strażą mieli także nasz dziadek i wujostwo. To właśnie dzięki wujkom, którzy mnie wprowadzili do straży, zaczęła się moja przygoda, która trwa od 27 lat. Straże ochotnicze jak nasza, to takie Małe Ojczyzny – skupiają  kolegów, przyjaciół, całe pokolenia rodzin. Każda jednostka ma swoich druhów honorowych, z których młodsi koledzy biorą przykład i wysłuchują ich dobrych rad. Moim zdaniem takie wartości, jak pomoc innym, oddanie dla Ojczyzny, wynosi się z domu rodzinnego i tak było u mnie. Wszyscy bracia w mojej rodzinie odbyli służbę wojskową, tak jak nasz tata. Zawsze byliśmy uczeni, że służba w wojsku to obowiązek każdego Polaka. Tak samo, że zawsze należy pomagać tym, którzy potrzebują pomocy.

 Sebastian Bytyń, fot. Łukasz Piecyk dla UMWKP

Każdy strażak ochotnik ma możliwość w różny sposób poświęcenia się działalności w OSP, na przykład szkoląc się, biorąc udział w pokazach i szkoleniach dla mieszkańców gminy, młodzieży i dzieci w szkołach i przedszkolach, biorąc udział w zabezpieczeniach różnego rodzaju festynów, zawodów, biegów lub innych imprez, a co najważniejsze – biorąc udział w rożnego rodzaju akcjach ratowniczych. W zeszłym roku nasza Jednostka OSP miała takich akcji ponad 100. Tak więc myślę, że bycie strażakiem ochotnikiem to nie działalność społeczna, a pewnego rodzaju sposób na życie i chęć pomagania innym. Każdy z nas robi to poświęcając swój wolny czas.

 

Sebastian Bytyń, fot. Łukasz Piecyk dla UMWKP

 

Straż pożarna to dzisiaj nie tylko gaszenie pożarów. Uczestniczycie, tak jak straż zawodowa, także w akcjach ratowniczych, a po ubiegłorocznych nawałnicach wielu druhów zaangażowało się na rzecz usuwania ich skutków i pomocy mieszkańcom dotkniętych nimi terenów. Skąd czerpiecie wiedzę i umiejętności?

 

To prawda, gaszenie pożarów to już tylko kilkanaście procent naszych wyjazdów, pozostałe stanowią akcje ratownicze przy wypadkach drogowych, usuwanie następstw  różnego rodzaju klęsk żywiołowych. W zeszłym roku, tego tragicznego sierpniowego dnia, kiedy przez nasze województwo przeszła nawałnica, nasza jednostka brała udział w usuwaniu skutków trąby powietrznej, która przeszła przez gminę Chełmża. Dwa nasze wozy prawie przez całą noc brały udział w akcjach. W niecały tydzień po nawałnicy 10 druhów naszej jednostki pomagało w usuwaniu jeszcze większych zniszczeń w Borach Tucholskich. Udaliśmy się, by wesprzeć sołectwo Łyskowo w gminie Gostycyn. Tam przez cały dzień pomagaliśmy w usuwaniu skutków tego tragicznego zdarzenia. Wiedzę i umiejętności zdobywamy głównie przez szkolenia, które organizuje nam Państwowa Straż Pożarna. Są to kursy podstawowe oraz specjalistyczne, podnoszące kwalifikacje. Trzeba poświęcić nawet kilkaset godzin, by je odbyć. Ale to nie wszystko. Druh w OSP, aby cały czas być sprawnym i dobrze wyszkolonym, musi brać udział w ćwiczeniach organizowanych przez jednostkę, m.in. z obsługi sprzętu, ratownictwa technicznego, medycznego itp. Myślę, że w przyszłości będzie coraz więcej szkoleń, bo rozwój świata, a także zmieniająca się aura będą przynosiły coraz to więcej wyzwań. Do tego na pewno w naszym województwie dużą rolę będzie spełniał nowo powstały Wojewódzki Ośrodek Szkolenia PSP w Toruniu z siedzibą w Łubiance.

 

Sebastian Bytyń, fot. Łukasz Piecyk dla UMWKP

 

Był Pan członkiem oficjalnej delegacji samorządu województwa do USA, gdzie Pan i Pańscy koledzy przyglądaliście się pracy i szkoleniu tamtejszych służb ratowniczych. Na ile doświadczenia amerykańskie przydadzą się Wam w służbie? Co najciekawszego tam podpatrzyliście?

 

Uważam, że nie tylko dla mnie, ale i dla moich kolegów ten wyjazd był bardzo cennym i interesującym doświadczeniem. Chciałbym bardzo podziękować w imieniu wszystkich druhów Panu Marszałkowi i samorządowi województwa za umożliwienie zobaczenia jednej z najlepszych straży pożarnych na świecie.  

Kilka rzeczy przykuło moją uwagę, m.in. ćwiczenia w ośrodku szkoleniowym w Nowym Jorku, polegające na gaszeniu pożaru w budynkach i poszukiwaniu poszkodowanych. Ćwiczenia te odbywały się w stworzonym mini miasteczku ze sklepami, ulicami, metrem, znajdującymi się w wielkiej hali. Tak przygotowana sceneria umożliwia strażakom próby akcji ratowniczych w realistycznych warunkach.

Bardzo cenna i interesująca dla mnie była wizyta w centrum zarządzania kryzysowego w Nowym Jorku. Tam oficer dyżurny w przypadku np. pożaru wieżowca otrzymuje w kilka sekund informacje na ekranie monitora dotyczące danego budynku, gdzie wystąpił ogień. Informacje są rozszerzone o plany budynku, dane techniczne czy rzuty projektowe.

 

Sebastian Bytyń, fot. Łukasz Piecyk dla UMWKP

 

Dane te, przesyłane są bezpośrednio do dowódcy akcji.

Zaimponował mi również czas, w jakim strażacy w Nowym Jorku docierają na miejsce zdarzenia. Nie przekracza on 4,5 minuty. Myślę, że tak krótki czas jest możliwy dzięki bardzo dużej ilości remiz w 8,5 milionowym mieście. Jest ich razem 305 jednostek.

 

W USA strażak cieszy się ogromnym szacunkiem. Myślę, że dużo większym niż w Polsce. Sami doświadczyliśmy tego, że Amerykanie podchodzili do nas, kiedy byliśmy ubrani w mundury, podawali rękę, witali się z nami i dziękowali za służbę.

 

Zapamiętam też, że strażak w USA traktuje każdego strażaka na całym świecie jako swojego przyjaciela.

 

 

Sebastian Bytyń, fot. Łukasz Piecyk dla UMWKP